~ 0 min czytania
Od samego rana baza zaczęła tętnić życiem. Tu ktoś ćwiczył stawianie namiotu, tam grupa uczyła się języka migowego. Ktoś inny trenował gawędziarskie opowieści – czyli jak mówić, żeby dzieci słuchały (i nie zasnęły).
Była też rozmowa o tym, jak wygląda harcerstwo w innych krajach i co nas czeka na Jamboree 2027. A potem: zuchy, emocje, zbiórki, muzyka, rowery… Dużo się działo – nikt się nie nudził.
Wieczorem – pierwsze ognisko obrzędowe, z piękną gawędą o służbie. A później – nocna kawiarenka, herbata i piosenki pod namiotem. Takie wieczory zostają w pamięci.
Dzień drugi był spokojniejszy, ale nie mniej ciekawy. Uczyliśmy się budować zespół, tworzyć własne gry planszowe (czasem bardzo śmieszne!) i odwiedziliśmy Park Etnograficzny, gdzie każdy mógł… upiec własny chleb.
Potem – coś dla ciała: trening karate! Było dużo ruchu, ale też zabawy. Nawet ci, którzy myśleli, że „to nie dla nich”, wyszli zadowoleni.
Wieczorem kolejne ognisko – tym razem o braterstwie. Cisza, iskry w powietrzu i słowa, które trafiały prosto w serce.
Ostatni pełny dzień zlotu to prawdziwy festiwal aktywności. Robiliśmy zdjęcia, tworzyliśmy kolorowe mozaiki, uczyliśmy się korzystać z mapy i kompasu, piekliśmy zdrowe babeczki (które zniknęły w kilka minut!) i poznawaliśmy zioła, które rosną wokół nas.
Były też zajęcia stolarskie – i choć nie każdy wrócił z gotowym stołkiem, to każdy coś zbudował: w głowie albo w zespole.
Wieczorem – trzecie ognisko, tym razem z druhnem kapelanem i gawędą o duchowości. Cicho, głęboko, pięknie.
Każdego wieczoru działała „Kawiarenka pod namiotem”. Herbata, kisiel, ciepła rozmowa i piosenki do późna. To tam toczyły się najważniejsze rozmowy – o tym, co zmienić, co ulepszyć, jak być jeszcze lepszym drużynowym.
Na zakończenie zlotu, podczas apelu, druh komendant powiedział:
„Przez te kilka dni nie dotknęliśmy nawet 10% wiedzy potrzebnej instruktorowi ZHP. Ale pokazaliśmy, że chcemy się rozwijać. I że potrafimy być razem.”
I tak właśnie było.
AZYMUT II to nie był tylko zlot. To był czas wspólnego bycia – na serio i na wesoło.
Dziękujemy wszystkim druhnom i druhom za obecność, śmiech, pomysły i… wszystkie ciastka, które znikały szybciej niż się piekły.
Do zobaczenia na kolejnych wydarzeniach Chorągwi!
Harcerstwo to przygoda, która nigdy się nie kończy.
Zachęcamy do obejrzenia fotorelacji: